Zawsze myślałem, że szkodzi mi tłuszcz. Gdy zacząłem chodzić do gastrologa i brać tabletki ponad 2 lata temu, to zacząłem też jeść bardziej tłuste jedzenie, ale sprawy jelitowe wyglądały idealnie. Załatwiałem się raz dziennie bez biegunek.
Tabletek nie biorę od jakiegoś roku (z małą przerwą, ale bez pozytywnych rezultatów tym razem), a ostatnio zacząłem znowu jeść dużo tłuszczu. Efekt jest taki, że nie mam biegunek, załatwiam się raz dziennie i jest prawie idealnie. Na początku starałem się liczyć spożywaną ilość tłuszczu, żeby nie przekroczyć 30 gramów w posiłku (to i tak dużo, bo gdy ograniczałem tłuszcz, to dawałem 10 g na posiłek), a teraz już jem nawet tłuste frytki ze smażonym kotletem i jeszcze dorzucam do tego żółty ser. Kiedyś przez jakiś czas wchodziłem na forum dobradieta.pl, gdzie promowane są diety low carb, a ludzie na tym forum piszą, że na tej diecie pozbyli się problemów z trawieniem. Może coś w tym jest, może nie trzeba ograniczać węglowodanów (chociaż ja staram się nie jeść w jednym posiłku więcej niż 60 g), ale ważna jest ilość tłuszczu. Czasami się zastanawiałem, jak to jest, że czasami (nie zawsze) gdy luźno podchodziłem do jedzenia i jadłem same gotowe produkty, jak pizza, sałatki z majonezem, jedzenie z McD, to moje jelita nie sprawiały problemów. A to akurat są posiłki z dużą ilością tłuszczu.
Nadal biorę wapno,
dicoflor albo zamiennik i jedną tabletkę laremidu dziennie.
Często było tak, że po przejściu na inny sposób jedzenia pojawiała się poprawa, a po jakimś czasie wszystko się psuło i musiałem zmienić coś w diecie, ale mam nadzieję, że tym razem to nie jest taki przypadek i już nie będę musiał wymyślać żadnego dziwnego sposobu jedzenia.