Dieta dr. Ewy Dąbrowskiej/Post Daniela

Wszystko o tym, co robicie, aby zmniejszyć dolegliwości wywoływane przez problemy jelitowe.

Dieta dr. Ewy Dąbrowskiej/Post Daniela

Postprzez Krzych » 7 paź 2014, o 17:34

Witam,

Piszę ten temat ze względu na to, że natrafiłem jakiś czas temu na ciekawy sposób na walkę z chorobami, szczególnie przewlekłymi i cywilizacyjnymi. Czyli praktycznie wszystkimi. Jest to dieta owocowo-warzywna dr. Ewy Dąbrowskiej, znana też jako Post Daniela. Polega na spożywaniu tylko określonych warzyw i owoców, głównie warzyw, co ma wywołać odżywianie wewnętrzne organizmu, co poskutkuje najpierw spaleniem tłuszczu a potem zamianą wszystkich toksyn, uszkodzonych komórek itp na energię, co poskutkuje oczyszczeniem organizmu. Nie jestem ekspertem, więc nie będę się tutaj rozpisywał udając uzdrowiciela, tylko wypiszę potrzebne linki.

Strona dr. Ewy Dąbrowskiej:
http://www.ewadabrowska.pl/index.php?op ... 10&lang=pl
Wykład dr. Ewy Dąbrowskiej:
cz.1: https://www.youtube.com/watch?v=tFlQXgbi2ns
cz.2: https://www.youtube.com/watch?v=yJn4bf0chxc
Blogi osób doświadczonych w tej diecie i inne przydatne linki:
http://www.akademiawitalnosci.pl/5-mito ... browskiej/
http://cudownediety.blogspot.com/p/diet ... j-faq.html
http://wedrowkapozdrowie.blogspot.com/2 ... cowej.html

Wszystko co potrzebne znajdziecie pod tymi linkami, ale zaznaczam, że jest to post wymagający długiego przygotowania i nie można przejść na niego z dnia na dzień, jeżeli całe życie odżywiało się "standardowo", czyli po prostu jadło się syf i truło się od urodzenia.
Osobiście zacząłem ten post niedawno, dzisiaj jest czwarty dzień. Nie potrzebowałem przygotowania, bo pół roku temu przeszedłem na wegetarianizm, a miesiąc temu na weganizm, więc okres przygotowawczy mam już za sobą i od dłuższego czasu nie jem żadnych śmieci, a od miesiąca jem już tylko zdrowo. U osób jedzących "standardowo" okres przygotowania trwa mniej więcej pół roku.
Obecnie czuję się bardzo dobrze, jelita bardzo się uspokoiły. Nawet wróciłem do "trybu dziennego", a to mówi samo za siebie. Oczywiście to tylko początek diety, zaczną się pewnie jakieś problemy z przyczyn, które już sobie wyczytacie, lub nie, a prawdziwy test przyjdzie po powrocie do normalnego jedzenia, ale jestem dobrej myśli. Po zakończeniu "postu" napiszę co z tego wyszło, choć to dopiero pierwszy post, więc cudów może nie być od razu.

Zdaję sobie sprawę, że większość z was, a raczej wszyscy, uznacie to za szaleństwo i że zaraz umrę, że pozostaniecie przy systemie odżywiania i leczenia, które wpędziło was, a raczej nas, w te problemy zdrowotne które mamy, ale napisałem ten temat, bo może kogoś to zainteresuje i zda sobie sprawę z pewnych rzeczy i też wyruszy w swoją podróż po zdrowie.

Proszę tylko o nie wygłaszanie pseudo mądrości nie mając pojęcia o czym się pisze, nie pisać głupot, że "taka dieta to może dać efekt, ale ostateczny", ani nie powtarzać bzdur i przesądów, które otyłe i chore na wszystko co się da tym świecie baby klepią pod sklepem.

Dziękuję i pozdrawiam,

P.S Od dzisiaj chodzę też na akupunkturę co tydzień, napiszę potem jakie wrażenia i może efekty. Ale to wszystko, relacja z akupunktury i diety jakoś na początku grudnia, bo to wszystko wymaga czasu.

Moje sprawozdanie z okresu stosowania diety:

Dzień 0 - 04.10.14

Pierwszy dzień na samych warzywach i owocach. Nie miałem jeszcze dokładnie sprecyzowanej listy owoców i warzyw, ktore można jeść, tak więc ten dzień uważam za dzień próby generalnej, dzień 0, bo zjadłem wtedy całą pomarańcz i sporo truskawek, które podczas tej diety można jeść tylko w śladowych ilościach. W tym dniu spędziłem trochę czasu w internecie, szukając głównie listy dozwolonych warzyw i owoców.

Organizm całkiem dobrze zniósł taką ilość warzyw i owoców. Wypróżnienie rano jeszcze duże, dlatego że poprzedniego dnia zjadłem jeszcze 2 normalne posiłki. Odczuwalny lekki ból brzucha, choć to może być zbyt dużo powiedziane. Do tego lekkie kolki przy próbie intensywnego poruszania się i lekkie mdłości. Odczuwalne zmęczenie i brak sił, choć w niewielkim stopniu. Oczywiście lekki ból głowy, który mam całą dobę od kiedy zachorowałem na IBS.

Dzień 1 - 05.10.14

Pierwszy dzień właścwiej diety. Cały jadłospis ustalony już zgodnie z wytycznymi.

Samopoczucie bardzo podobne do dnia poprzedniego. Wstałem z lekkim kuciem w dolnej okolicy żeber z lewej strony, ale bardzo szybko przeszło. Ból brzucha trwał dłużej niż wczoraj i był mocniejszy, więc tym razem już można nazwać go pełnoprawnym bólem, ale to nie było nic co mogłoby wpłynąć w większym stopniu na sampoczucie. Ból był łatwy do zignorowania i co najważniejsze nie powodował żadnych rewolucji jelitowych. Wypróżnienie rano już mniejsze, bez śladu biegunki. Właściwie było wyjątkowo prawidłowe. Głowa już lepiej niż poprzedniego dnia.

Dzień 2 - 06.10.14

Drugi dzień diety. Tego dnia wstałem wyspany lepiej niż przez poprzednie dwa. Byłem też w znacznie lepszym humorze, a rzeczy które martwiły mnie przez ostatnie 2 dni stały się błachostką. Dawno nie miałem tak fajnego poranka. Do południa nic się nie zmieniło. Był to dzień, który zdecydowanie utwierdził mnie w chęci kontynuowania diety i umocnił moją wiarę w końcowy sukces.

Od strony zdrowotnej wszystko w porządku. Ból głowy nadal odczuwalny jednak niewielki. Musiałem potrząsnąć głową żeby poczuć bół, a w normalnych czynnościach prawie go nie czułem. Od strony układu pokramowego przywoicie aczkolwiek nie cudownie. Rano jedno bardzo małe wypróżnienie, a pół godziny później średniej wielkości, niezbyt prawidłowe, takie jak po soji. Jednak bez bólu. Około 10.30 dostałem czawki zaraz po wsiąściu na rower i męczyła mnie z 10 minut. Przez najbliższą godzinę z jelitami całkiem ok, choć były okresowe bóle brzucha, powiedzmy na 2-3 minuty co 15 minut, ale to nadal jest 10 razy lepsze samopoczucie niż miałem na codzień. Dostałem wzdęć i znowu odbijania gdy zjadłem całego potartego buraka z porem, kapusta pekińską i sałata, ale to raczej zrozumiałe, tym bardziej przy ZJD. Na zwykłej diecie umarłbym po takim jedzeniu z bólu. Nie wiem czy mi się wydaje czy nie, ale zauważyłem, że mam dzisiaj bardzo wyostrzony słuch. Głośności w komputerze nie zmieniałem od poprzedniego dnia a dzisiaj musiałem ściszyć, bo było mi za głośno. Do tego mam bardzo czystą głowę, dużą przyswajalność wiedzy, zdolność do nauki i zapamiętywania, z czym miałem duży problem przez ostatnie 2 dni. Zrobiłem sobie lekki, 6 rundowy trening, było ok jeżeli chodzi o zmęczenie, nawet lepiej niż na normalnym jedzeniu. Dosyć mocne kolki. Wieczorem i podczas zasypiania lekkie zmęczenie i średni bół głowy.

Dzień 3 - 07.10.14

Trzeci dzień diety. Bez szkoły, zostałem ze względu na zatoki męczące mnie od jakichś 5-6 dni.

Wstałem z lekkim bólem głowy. Jednak to nie było nic poważnego. Cały czas jest mi trochę zimno, pobolewa mnie głowa. Wypróżenienia tym razem 3, pierwsze oznaki biegunki w trzecim wyporóżnieniu. Dzisiaj spuściłem z tonu z jedzeniem, rano zjadłem tylko marchwew z jabłkiem, a ze względu na to, że jechałem na akupuntkurę, chcąc uniknąć problemów jelitowych po drodze, kolejny posiłek zaplanowałem dopiero na 17, po powrocie. Około 13-14 było mi już dosyć mocno zimno. W mieście i na akupunkturze wszystko ok, nie byłem specjalnie zmęczony i uczucie zimna też minęło. Wieczorem lekki ból brzucha i głowy, zawroty głowy, ale nie było mi zimno.

Dzień 4 - 08.10.14

Czwarty dzień diety. Również bez szkoły.

Wstałem z bólem głowy i zawalonym nosem, więc zostałem w domu. Ból głowy w miarę przeszedł z czasem, zatoki też. Czuję się zmęczony, mam lekkie zawroty głowy, zimno mi. Im dalej w dzień tym było mi lepiej. Wieczorem zrobiłem trening. Nie ma pamiętam już kiedy boksowało mi się tak świetnie. Oczywiście po takich przerwach od trenningów, bo poważny trening robiłem ostatnio pewnie ponad rok temu, cudów być nie mogło, ale pierwszy raz od dawna zrobiłem trening bez jelitowych problemów. Zero kolek, zero bólu. Tylko lekkie mdłości pod koniec, ale to jest normalne na wyczerpaniu, tym bardziej gdy nie jest się w formie i cyklu treningowym. Mogłem w 100% skupić się na treningu, nie mysleć o tym, czy jak zacznę trenować za mocno to zaczną się problemy jeltowe. Po prostu skupiłem się na treningu. To było wspaniałe, wreszcie jakieś światełko na końcu tunelu. Niestety myśl, że będę musiał niedługo wrócić do normalnego jedzenia trochę mnie martwi, bo nie wiem, czy ten świetny stan samopoczucia się utrzyma. Mimo wszystko ten dzień na wielki plus.

Dzień 5 - 09.10.14

Piąty dzień diety. Już w szkole, pierwszy dzień normalnego funkcjonowania na tej diecie.

Wstałem w o wiele lepszej kondycji niż poprzedniego dnia. Prawie nie bolała mnie głowa, zatoki coraz lepiej. Zjadłem sobie surowe jabłko i 2 surowe obrane marchewki. Co ciekawe, kolejny dzień z rzędu bardzo prawidłowy stolec. Tym razem tylko jeden. Poprzedało go bardzo małe i "zdrowe" parcie. Takie coś mogłoby mi się zdarzyć nawet w autobusie, spokojnie mógłbym jechać dalej. Przez dalszą część dnia jakieś tam przeburknięcia i małe wzdęcia występowały, ale to było prawie nieodczuwalne. Dzień w szkole jak każdy inny, z tym że kompletnie nie musiałem martwić się o jelita. Nie miałem też problemów z brakiem energii czy koncentracji ze względu na post. Wieczorkiem trening. Byłem trochę podmęczony wczorajszym, więc już nie było tak świetnie, ale od strony jelitowej powtórka z dnia poprzedniego. Mimo tego, że 2 godziny wcześniej najadłem się kapusty, kalafioru i brokuł, troche na surowo trochę na parze. Zero problemów, tylko lekkie mdłości po treningu, nawet już nie w trakcie. Coraz bardziej mi się to podoba. Co jeszcze lepsze, waga od 2 dni stoi w miejscu. Niecałe 59 rano i trochę ponad 60 wieczorem, czyli około 1 kg różnicy od wagi początkowej sprzed tygodnia. Liczyłem, że tak będzie, bo ta dieta nie jest dla mnie do zrzucania wagi tylko do leczenia, więc niech organizm już się zajmnie tym, a nie spalaniem tłuszczu. Kolejny dzień na wielki plus. Energia jest, efekty są, waga prawie stoi w miejscu, jelita są spokojne na tyle, że mogłem sobie pozwolić na spontaniczność w jedzeniu bez ustalonych godzin. Mogłem też wstać zaledwie godzinę przed wyjściem do szkoły, a zjeść 30 min przed wyjściem, co w normalnych realiach jest absolutnie wykluczone. Jednak nadal mam w głowie pytanie, które nie daje mi spokoju: Czy ten stan utrzyma się po powrocie do prawidłowego odżywiania? Choćby w połowie? To z pewnością najlepiej działający sposób jaki kiedykolwiek znalazłem, przynajmniej oceniając skuteczność postu do teraz, ale co będzie dalej? Chciałbym już przewinąć czas, przewinąć całą dietę, przewinąć okres powrotu do normlanego jedzenia i zacząć od pierwszego dnia normalnego odżywiania. Niestety, do tego jeszcze długa droga...

Dzień 6 - 10.10.14

Szósty dzień diety.

Standardowo wstałem z zawalonym nosem i lekkim bólem głowy pewnie tym spowodowanym, ale z dnia na dzień jest coraz lepiej. To tylko zatoki, bo nie mam temperatury ani innych objawów przeziębienia. Minął już ponad tydzień tego przeziębienia zatok, więc warto żeby już sobie odpuściły. W każdym razie jest dobrze, nos odetkał się sam chwilę po wstaniu a wraz z nim zmalał ból głowy. Na śniadanie znów jabłko i marchew. Stolec jeden prawidłowy a drugi biegunkowy. Pewnie dlatego, że przesadziłem wczoraj z warzywami. Mimo wszystko zupełne zero jakiegokolwiek bólu czy większych rewolucji jelitowych, po prostu małe uczucie niepełnego wypróżnienia. Kolejny poranek, podczas którego jelita nie mają żadnego wpływu na moje życie i mógłbym jak normalny człowiek wstać, zjeść, umyć się i wyjść. Dobrze jest poczuć coś takiego. Do teraz udało mi się to tylko podczas 3 dniowej głodówki. Dzień minął spokojnie, bez żadnych problemów jelitowych. Tylko gazy, w małych ilościach, bez dużych wzdęć. Wieczorem trening, kolejny raz było prawie idealnie. Po treningu zjadłem 3 surowe marchewki, 4 płaty kapusty pekińskiej i wypiłem sok z jednego grejpfruta i połowy cytryny. Po tym też nic się nie działo. Kolejny świetny dzień, trzeci z rzędu. Trzy najlepsze dni od września 2011 roku. Po 20 zjadłem jeszcze jabłko. Skończyło się dużym wzdęciem, które jednak dosyć szybko minęło.

Dzień 7 - 11.10.14

Siódmy dzień diety.

Wstałem znów w dobrej kondycji. Zatoki coraz mniej mnie męczą, bóle głowy też. Jelita bardzo fajnie, jedno wypróżnienie, potem może z 15 minut "jeżdżenia" w brzuchu i spokój. Aż do popołudnia, bo zjadłem za dużo kalafiora i brokuł. Skończyło się na dużym i długim wzdęciu. Ale co tam, przy normalnej diecie przecież nie jem połowy kalafiora i połowy brokuła na raz, w dodatku połowę na surowo. Byłem dzisiaj już trochę zmęczony trzema treningami pod rząd w poprzednich dniach, więc zrobiłem sobie przerwę. Kolejny dzień na plus, choć już trochę mniej niż poprzednie trzy. Zastanawiam się nad skróceniem postu do 2 tygodni. Wydaje mi się, że to wystarczy na początek. Zobaczę jak będzie po tych dwóch tygodniach. Ale myślę, że na początek wystarczą 2 tygodnie. Jeżeli będzie poprawa, ale niewystarczająca to zastosuję ten post znowu. Najlepiej w listopadzie, w okresie próbnych matur, by być pewnym i spokojnym o jelita. W sobotę 18.11 zacznę wychodzenie z postu, zaczynając od wysokocukrowych i kalorycznych owoców, jak banany, pomarańcze, dużo jabłek, itp, aby wybudzić organizm z odżywiania zewnętrznego w możliwe najłagodniejszy sposób, nie wrzucając od razu zbyt wielu rzeczy, niedzielę również na owocach, a od poniedziałku bardzo powoli małe ilości kasz, ryżu, zachowując porcje owoców i warzyw na takim poziomie na jakim są zaplanowane w codziennej diecie. Na podstawie obserwacji stwierdzę, kiedy będzie odpowiednia pora na wprowadzenie ostatniego segmentu, czyli orzechów i tym podobnych rzeczy. Po wprowadzeniu wszystkiego w małych porcjach zacznę systematycznie zwiększać porcje.

Dzień 8 - 12.10.14

Ósmy dzień diety.

Wstałem w dobrej kondycji. Po zjedzeniu dwóch jabłek na śniadanie i 4 małych surowych marchwek na drugie śniadanie miałem lekkie wzdęcie i jeżdżenie w brzuchu. Wczoraj przesadziłem z kalafiorem i brokułami więc odpuszczę je sobie na dzień lub dwa. Głowa nie boli, zatoki też w porządku. Jestem tylko trochę zmęczony, no ale tu trudno się dziwić, przecież nie będę w pełni sił na takiej diecie. Reszta dnia bardzo fajna mimo zupy z dużą ilością pora i selera. Tylko odbijanie. To kolejny dzień, w którym doświadczyłem okresów, w których czułem się zupełnie zdrowy. Dzisiaj przez pół dnia przeżywam dosłownie ekstazę. Zachorowałem 3 lata temu, a dzisiaj cały dzień jestem myślami w czasach sprzed choroby. Moje życie właściwie skończyło się 3 lata temu, więc jak tylko poczułem się lepiej wróciłem myślami do okresu sprzed choroby. Cały dzień wspominam czasy gimnazjum, beztroski, błogiej nieświadomości, a przede wszystkim zdrowia. Żyliśmy w swoim własnym świecie, bez większych problemów, nieświadomi świata. Ciągle przypominam sobie te czasy, boisko, dwór, całe dnie spędzone "na niczym", wspólne granie, nocki na komputerze, namioty, chodzenie do szkoły tylko dla towarzystwa, bo nie było tam nic co mogłoby kogoś zmartwić czy zestresować. Nikt nie dbał o przyszłość, a już tym bardziej o zdrowie, bo nie wiedzieliśmy co to znaczy być ograniczonym zdrowotnie. Co prawda miałem już wtedy nietolerancję glutenu, ale objawy były niewielkie więc nie unikałem go gdy przyszedł pomysł na pizze czy piwo. Nie wiedziałem jeszcze wtedy, że zjadam przetworzone i zatrute zwłoki niewinnego zwierzęcia czym skracam sobie życie i odbieram zdrowie oraz uczestniczę w masowym mordzie. To jeden z tych dni kiedy chciałoby się znów być dzieckiem, nieświadomym świata, nieświadomym problemów, tego co go czeka gdy dorośnie, nieświadomym całego zła, tego co je, i tak dalej. Po prostu żyliśmy, wychodziliśmy, budowaliśmy, graliśmy... głównie graliśmy. Wszystko było zagadką, tyle do odkrycia, cały świat i całe życie przed nami. A teraz? Realia sprowadzają na ziemię brutalnie weryfikując wszystko, a świadomość staje się przekleństwem... Nie ma już możliwości życia tak jak wtedy, bycia tak szczęśliwym jak wtedy, widząc czym na prawdę jest świat i człowiek. Tym bardziej gdy jeszcze dochodzi do tego przewlekła choroba. Mimo wszystko bardzo się cieszę, że mogłem poczuć się choćby przez chwilę jak za dawnych, dobrych i zdrowych czasów. Nigdy już nie wrócą, ale niesamowicie było się poczuć tak jak ja się dzisiaj czułem. Nigdy wcześniej przez całą chorobę mi się to nie zdarzyło. Wygląda na to, że ta dieta okazała się wytchnieniem nie tylko dla mojego ciała, ale też duszy. Przynajmniej częściowym.
Ostatnio edytowano 12 paź 2014, o 17:35 przez Krzych, łącznie edytowano 20 razy
Avatar użytkownika
Krzych
 
Posty: 416
Dołączył(a): 10 mar 2014, o 21:35
Wariant IBS: Utrudniający życie
Początek choroby: 2011
Dolegliwości ogólnie: Wzdęcia, parcia, kolki

Re: Dieta dr. Ewy Dąbrowskiej/Post Daniela

Postprzez stripped » 8 paź 2014, o 09:17

Byłabym skłonna spróbować, bo wiem, że jestem w stanie wytrzymać na głodzie, poza tym uwielbiam warzywa i owoce. Jednak przy refluksie nie wyobrażam sobie jedzenia takiej ilości surowych warzyw czy owoców, z wyłączeniem bananów, które ratują mnie często w przypadku kolejnej biegunki.
No i nie wygłoszę pseudomądrości, o której piszesz, ale realnie obawiam się spowolnienia metabolizmu w przypadku takiego postu. Wiem, że sprawne i prawidłowe wyjście z takiego żywienia wcale go nie spowolni, ale myślę że nie byłabym w stanie aż tak nad tym zapanować. Nie w tym trybie, w jakim teraz żyję.

Mimo to dzięki za post, bo przypomniałam sobie o istnieniu sokowirówki, mam to urządzenie, co prawda działa jakby miała za chwilę wybuchnąć, ale sok marchew-jabłko-imbir to najlepsza rzecz pod słońcem :)i nie, nie mam po tym sraczki :)jestem takim łasuchem na to, że znika tak szybko jak koktajle owocowe.
Byleby dostać marchew z dobrego źródła (słodką, nie gorzką) i można szaleć.
Avatar użytkownika
stripped
 
Posty: 341
Dołączył(a): 23 lut 2014, o 22:54
Lokalizacja: Gdańsk
Wariant IBS: wciąż nad tym pracuję
Początek choroby: 2010
Dolegliwości ogólnie: wzdęcia, gazy, zgaga, bóle brzucha, biegunki

Re: Dieta dr. Ewy Dąbrowskiej/Post Daniela

Postprzez Krzych » 8 paź 2014, o 11:00

Uczucie głodu znika wraz z przestawieniem się organizmu na odżywianie wewnętrzne. W drugim, najdalej trzecim dniu postu. Gdy pojawia się z powrotem, to znaczy, że trzeba zakończyć post, bo organizm już spalił wszystko miał do spalenia i domaga się źródła energii.

Myślę, że z tym metabolizmem za dużo kombinujesz. A to się rozreguluje, a to spowolni. Bronisz go tak jakby był dobry, a przecież nie jest.

No a co do tego trybu życia to jest to istotne, bo jednak do takiego postu potrzeba spokoju, skupienia, trzeba być bardzo skupionym żeby nie zjeść czegoś czego nie można jeść, bo wtedy organizm przestawia się z powrotem i wszystko się zaburza. Najlepiej robić to w spokojne okresy, kiedy możemy się na tym skupić.

Naturalne soki z sokowirówki to tak. Ja mam tylko jakiś stary blender, więc dzisiaj wyłudzę od taty chociaż tą stówkę na sokowirówkę. Takie rzeczy trzeba mieć.
Avatar użytkownika
Krzych
 
Posty: 416
Dołączył(a): 10 mar 2014, o 21:35
Wariant IBS: Utrudniający życie
Początek choroby: 2011
Dolegliwości ogólnie: Wzdęcia, parcia, kolki

Re: Dieta dr. Ewy Dąbrowskiej/Post Daniela

Postprzez Jacek » 8 paź 2014, o 11:16

Pani Dąbrowska jest mistrzynią Public Relations...

Miałem do czynienia zarówno z osobami, które bezkrytycznie wierzą i propagują jej rady (uniwersalne i działające właściwie na wszystkie choroby tego świata), jak i osobami, które były u niej na turnusach dietetycznych, mających na celu oczyszczenie organizmu z toksyn.
Po powrocie z cudownej diety, podczas której znajomi stracili kilka kilogramów wagi (co w naszym przypadku byłoby bardzo niewskazane), wyglądali na dość wyniszczonych, bo będąc na diecie walczyli z biegunkami. Jednak dzięki PR pani Dąbrowskiej dali sobie wmówić, że wyglądają rześko i zdrowo. Ja nie chciałbym tak wyglądać, jak oni...

Generalnie dobrze jest urozmaicać dietę, bez przeginania w stronę fast-foodów, ale pozostanie tylko na warzywach i to niektórych, jest przegięciem w drugą stronę.
Avatar użytkownika
Jacek
 
Posty: 1123
Dołączył(a): 9 sie 2011, o 15:08
Lokalizacja: Poznań
Wariant IBS: IBS-M (mieszany)
Początek choroby: 1994
Dolegliwości ogólnie: zaparcia naprzemienne z gwałtowną potrzebą wypróżnienia, wzdęcia, skurcze

Re: Dieta dr. Ewy Dąbrowskiej/Post Daniela

Postprzez Krzych » 8 paź 2014, o 12:48

Przecież to nie jest dieta na całe życie, tylko okresowa. 2 tygodnie, może 3, czasem miesiąc. Po co oceniać to jak dietę na dłuższą metę i mówić o jakimś urozmaicaniu. To że wyglądali dosyć słabo to chyba logiczne. Biegunki są pozytywnym objawem na takim oczyszczeniu. Masz jakieś informacje o tym, jak Ci znajomi się czuli jakiś czas po tej diecie, po powrocie do normalnego odżywiania? Czy pomogła im i na co się leczyli? Bo jak na razie to ignorancja, wiedzenie najlepiej i ocenianie osoby, której się w życiu na oczy nie widziało, więc trochę niewiele to wnosi w ten temat. Już lepiej się w takich sytuacjach powstrzymać.
Avatar użytkownika
Krzych
 
Posty: 416
Dołączył(a): 10 mar 2014, o 21:35
Wariant IBS: Utrudniający życie
Początek choroby: 2011
Dolegliwości ogólnie: Wzdęcia, parcia, kolki

Re: Dieta dr. Ewy Dąbrowskiej/Post Daniela

Postprzez stripped » 8 paź 2014, o 20:26

Jestem podobnie sceptycznie nastawiona do tej diety jak Jacek, ale nie mam podstaw, więc nie krytykuję. Jednak bawi mnie określanie czegoś, co robi organizm w obronie przed głodem - "odżywianiem wewnętrznym".
Krzychu możesz uważać, że przesadzam z metabolizmem, tak samo jak ja mogę uważać, że przesadzasz z wiarą w cud dietę (która notabene jest jak dla mnie głodówką podaną w ładnym opakowaniu). Jeżeli ktoś chce się oczyścić - spoko, jak najbardziej, w końcu głodówki po to ponoć są, ale nie zmienia to faktu, że jeżeli nie potrafisz w sposób kontrolowany wyjść z tego typu żywienia to bardziej sobie zaszkodzisz niż pomożesz.

Owszem, jeżeli nie ma dla Ciebie większego znaczenia metabolizm (dla mnie ma znaczenie, żebym nie tyła czy nie chudła, mimo podawania takich samych stawek energetycznych) to można sobie tak mówić. Nie uważam, żeby mój metabolizm był zły, bo staram się o to dbać, po prostu mam biegunki.
Avatar użytkownika
stripped
 
Posty: 341
Dołączył(a): 23 lut 2014, o 22:54
Lokalizacja: Gdańsk
Wariant IBS: wciąż nad tym pracuję
Początek choroby: 2010
Dolegliwości ogólnie: wzdęcia, gazy, zgaga, bóle brzucha, biegunki

Re: Dieta dr. Ewy Dąbrowskiej/Post Daniela

Postprzez Krzych » 9 paź 2014, o 04:44

No i właśnie o to prosiłem na początku. Nastawienie sobie każdy może mieć jakie chce, ale proszę nie klepać bzdur bez podstaw.

Fakt, wychodzić z tej diety trzeba w odpowiedni sposób, stopniowo. To przecież oczywiste, że trzeba to zrobić mądrze.

Jak dla mnie to wszystko nie są argumenty. Ja wierzę w tą dietę, bo wiem jak się czuję. Dzisiaj jest już prawie idealnie, wczoraj pierwszy raz od 3 lat zrobiłem normalny trening, bez żadnych IBSowych problemów. Odżywianie wewnętrzne działa, bo gdyby nie działało, to nie miałbym energii na taki trening. Dziś wstałem trochę ponad godzinę przed wyjściem. W innym przypadku w życiu bym sobie na takie coś nie pozwolił. Tak jak mówiłem, prawdziwy test przyjdzie po powrocie do normalnego jedzenia, ale jak na razie wszystko idzie zgodnie z planem. Poza tym wolę próbować nawet takich rzeczy niż siedzieć i odrzucać co drugi sposób przez swoje widzimisię. To nie jest jakaś sprawa, którą sobie można zrobić albo nie, tu jest na szali całe moje życie, które będzie zmarnowane jeżeli całe życie będę chory, więc próbuję wszystkiego zamiast siedzieć i się wymądrzać. To nie jest żaden atak, bo podkreślasz, że nie krytykujesz bez podstaw, ale co niektórzy tutaj się wykazują taką ignorancją że nigdy nie będą mieli nawet szans na lepsze poczucie się, skoro odrzucają 9 na 10 sposób, bo im się to nie zgadza z ich niczym nie popartym widzimisię.

Taka dieta to zwykła kolej rzeczy. Leki nie działają, lekarze nie pomagają, szpitale bardziej pogarszają stan zdrowia niż polepszają. Kombinacje z dietą dają tylko częściową i chwilową poprawę, zmiany trybu dnia owszem są skuteczne ale dosyć radykalne, uregularyzowanie życia też daje wymierne korzyści, ale to nadal jest daleko od zdrowia i jakiegoś sensownego funkcjonowania. Więc teraz pora sięgnąć na ostatnią dostępną półkę, czyli oddać wszystko w ręce natury. Ja po prostu nie zamierzam się poddać dopóki nie sprawdzę wszystkiego. Lekarze i leki - to kosztowało mnie dużo pieniędzy i jeszcze więcej zdrowia, a efekt tego koniec końców jest zerowy. Własne kombinacje i obserwacje - tu już efekty są znacznie lepsze, ale to i co najwyżej zmieniło mój stan z tragicznego na zły, może średni przy zastosowaniu radykalnego środka "tryb nocny", i pozwoliło jakoś tam ledwo funkcjonować, ale ja nie chcę jakoś tam ledwo przeżyć całego życia. Dlatego sięgam teraz po ostatnie co zostało, czyli medycynę naturalną. Czyli właśnie Post Daniela, akupunkturę, a później zainteresuję się jeszcze ziołolecznictwem. Nie wiem jak miałbym wiedzieć o tych sposobach i ich nie wypróbować, musiałbym chyba chcieć być chory i nie chcieć się wyleczyć.
Avatar użytkownika
Krzych
 
Posty: 416
Dołączył(a): 10 mar 2014, o 21:35
Wariant IBS: Utrudniający życie
Początek choroby: 2011
Dolegliwości ogólnie: Wzdęcia, parcia, kolki

Re: Dieta dr. Ewy Dąbrowskiej/Post Daniela

Postprzez Roseberry » 9 paź 2014, o 06:14

Krzychu, nie wypowiadam się odnośnie do diety, bo nie wiem czy działa czy nie, czy warto czy też absolutnie nie. Natomiast chciałam tylko napisać to, co już kiedyś tu było pisane- musimy się starać żyć jak normalni ludzie. Z jednej strony sam pisałeś kiedyś, że IBS Cię ogranicza w wielu sprawach, a z drugiej mam wrażenie, że sam brniesz w te niezbyt korzystne zmiany. Najpierw zmiana trybu życia, teraz ta dieta... Nie neguję Twego postępowania, ale nie łatwiej by Ci było bez tych ograniczeń...? Ja bym psychicznie nie wytrzymała, że moje życie zmienia się w tak wielu aspektach z powodu jakiejś choroby. Ta, wiem, że zaraz napiszesz, że to IBS już Ci zmieniło życie itp. Jasne, zgodzę się, mi też, ale nie narzucajmy sobie dodatkowych ograniczeń, które często nie są sprawdzone i nierealne.
Avatar użytkownika
Roseberry
 
Posty: 369
Dołączył(a): 7 mar 2014, o 19:31
Lokalizacja: Kraków
Wariant IBS: zaparciowy
Początek choroby: 2013
Dolegliwości ogólnie: Ból, ból, ból+ zaparcia, wzdęcia...

Re: Dieta dr. Ewy Dąbrowskiej/Post Daniela

Postprzez Roseberry » 9 paź 2014, o 06:15

Roseberry napisał(a):Krzychu, nie wypowiadam się odnośnie do diety, bo nie wiem czy działa czy nie, czy warto czy też absolutnie nie. Natomiast chciałam tylko napisać to, co już kiedyś tu było pisane- musimy się starać żyć jak normalni ludzie. Z jednej strony sam pisałeś kiedyś, że IBS Cię ogranicza w wielu sprawach, a z drugiej mam wrażenie, że sam brniesz w te niezbyt korzystne zmiany. Najpierw zmiana trybu życia, teraz ta dieta... Nie neguję Twego postępowania, ale nie łatwiej by Ci było bez tych ograniczeń...? Ja bym psychicznie nie wytrzymała, że moje życie zmienia się w tak wielu aspektach z powodu jakiejś choroby. Ta, wiem, że zaraz napiszesz, że to IBS już Ci zmieniło życie itp. Jasne, zgodzę się, mi też, ale nie narzucajmy sobie dodatkowych ograniczeń, które często nie są sprawdzone i realne do stosowania na dłużej.
Avatar użytkownika
Roseberry
 
Posty: 369
Dołączył(a): 7 mar 2014, o 19:31
Lokalizacja: Kraków
Wariant IBS: zaparciowy
Początek choroby: 2013
Dolegliwości ogólnie: Ból, ból, ból+ zaparcia, wzdęcia...

Re: Dieta dr. Ewy Dąbrowskiej/Post Daniela

Postprzez Jacek » 9 paź 2014, o 11:17

Krzych napisał(a):Biegunki są pozytywnym objawem na takim oczyszczeniu.


W naszej sytuacji, biegunki są czymś, co mamy na codzień i dodatkowe nasilanie ich za pomocą cudownej diety kapuścianej nie jest nam potrzebne.

Krzych napisał(a):Masz jakieś informacje o tym, jak Ci znajomi się czuli jakiś czas po tej diecie, po powrocie do normalnego odżywiania? Czy pomogła im i na co się leczyli? Bo jak na razie to ignorancja, wiedzenie najlepiej i ocenianie osoby, której się w życiu na oczy nie widziało, więc trochę niewiele to wnosi w ten temat. Już lepiej się w takich sytuacjach powstrzymać.


Jak zawsze, kiedy ktoś ma inne zdanie niż Ty, a Tobie brakuje argumentów merytorycznych, wyzywasz taką osobę od ignorantów i radzisz aby oponent się nie odzywał.
Nigdy nie twierdziłem, że wiem najlepiej - po prostu wyraziłem swoją opinie, bo od tego jest forum.
Rozumiem, że dysponujesz niezależnymi od pani Dąbrowskiej badaniami, potwierdzającymi skuteczność tej diety w przypadku IBS, a samą panią Dąbrowską bardzo dobrze znasz (bo zarzucałeś mi, że krytykuje kogoś, kogo nie widziałem) ?

Z panią Dąbrowską problem polega na tym, że o cudownych właściwościach jej diet można usłyszeć przede wszystkim od niej samej, albo od jej wyznawców.

Jeśli chodzi o moich znajomych, to nie wybrali się na turnus do pani D. w celu wyleczenia jakiejś choroby, ale dla ogólnej poprawy kondycji. No i sobie poprawili tak, że przez tydzień czy dwa wracali do normalnego wyglądu.
Z diety pani D. są zadowolone przede wszystkim osoby, które chcą schudnąć, bo faktycznie po kapuście i ciągłych biegunkach można zrzucić parę kilogramów.
Avatar użytkownika
Jacek
 
Posty: 1123
Dołączył(a): 9 sie 2011, o 15:08
Lokalizacja: Poznań
Wariant IBS: IBS-M (mieszany)
Początek choroby: 1994
Dolegliwości ogólnie: zaparcia naprzemienne z gwałtowną potrzebą wypróżnienia, wzdęcia, skurcze

Następna strona

Powrót do Wasze metody

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Alexa [Bot] i 0 gości