Nigdy nie byłem zwolennikiem dzielenia się zdjęciami przez internet, nie mam i nie będę miał żadnych durnych facebooków i tego typu "genialnych wynalazków" współczesności. Nie myślałem też, że będę się dzielił zdjęciami sylwetki. Tu nie chodzi o to żeby się chwalić, ale o to, żeby pokazać wszystkim chorym i wątpiącym w siebie, że choroba może i jest w stanie wiele nam odebrać, ale nigdy możliwości pracy nad sobą i swoim ciałem. Każdy zadany na treningu cios jest ciosem wymierzonym w chorobę, a każdy podniesiony kilogram krzyczy "Możesz odebrać mi wiele, ale na pewno nie to!". Treningi zawsze były dla mnie azylem i izolacją od świata i problemów a mój pokój to od dawna bardziej sala treningowa niż pokój. Zostaje się sam ze sobą, swoimi słabościami i ograniczeniami, systematycznie je przełamując. Nie ma żadnych stresów, pośpiechu, tylko ciężka praca w domowym zaciszu z dala od ludzi, kłopotów z IBS i ze znalezieniem toalety. Zostajemy tylko my i wiele granic i gór do pokonania, a toaleta zawsze jest 2 metry od nas, więc nasza choroba nie ogranicza nam możliwości pracowania nad sobą. To od dawna jest jedyna lub jedna z niewielu rzeczy, które trzymają mnie przy życiu. Za każdym razem gdy patrzę w lustro zyskuję nową nadzieję, którą tracę poprzez ciągłe dolegliwości, a dni i bardzo ciężkie poranki stają się oczekiwaniem na popołudnie, lepsze poczucie się i trening, najlepszy moment dnia. Dodaje pewności i wiary w siebie, pozwala mi myśleć, że nie jest ze mną aż tak źle. To najlepsza, jeżeli nie jedyna, metoda na zyskanie pewności i wiary w siebie i żaden psycholog nie da wam więcej niż to. Tak więc polecam każdemu, to jest lek na wszystko. Działa krótko, a następnego dnia i tak będziemy musieli wstać i kolejny raz przeżywać piekło, jednak warto dać sobie świadomość, że poprzez dietę i wysiłek fizyczny daliśmy naszemu organizmowi, ciału i umysłowi najlepsze warunki do walki z chorobą.
To są efekty powrotu do treningów w połowie stycznia po bardzo długiej przerwie. To jest jeszcze nic, teraz tylko czekam na wakacje, żeby robić 2 treningi dziennie i nie tracić sił na zbyt wczesne wstawanie i przebywanie w szkole, które zabiera jednak dużo kondycji. Wystarczą 3 miesiące a ktoś wyglądający zwyczajnie będzie miał świetną sylwetkę, a ktoś otyły zrzuci nadwagę. Wystarczy tylko chcieć, bardzo chcieć, bo czasem na prawdę ciężko jest się zebrać do treningu, nawet mi. Co ciekawe, treningi w dniach, w których jestem mocno zmęczony i z największym trudem zbieram się do treningu są zawsze najlepsze:)