przez hrm » 20 sty 2015, o 18:42
Z tą komunikacją miejską wcale nie jest tak prosto.
Po pierwsze - niestety działa zasada skojarzeń. Wystarczy, że raz nas pogoni w autobusie/tramwaju, a gdzieś podświadomie zaczyna nam się to miejsce kojarzyć z sytuacją. I mniej lub bardziej podświadomie zaczyna nam się to zakorzeniać w głowie.
Po drugie - nawet jeżeli sytuacja wyżej zakończyła się dobrze, to w głowie pojawia się pytanie "a co by było gdybym nie zdążył?" i tutaj pojawiają się najczarniejsze scenariusze.
No i wreszcie po trzecie - komunikacja miejsca bywa nieprzewidywalna - nagłe korki, rozmaite zatory, nawet w metrze. I wtedy nagle pojawia się stres, bo jesteśmy zamknięci i właściwie bez wyjścia.
Ale czy jest tak źle? Moim zdaniem nie.
Na początek trzeba sobie jasno powiedzieć, że to nie stres wywołuje u nas objawy (oczywiście o ile wszyscy mamy IBS), tylko odwrotnie. Oczywiście im bardziej zaczniemy się zastanawiać w jak potencjalnie złej sytuacji jesteśmy obecnie, tym większa szansa, że w naszym organizmie zajdzie jakaś dziwna reakcja i rzeczywiście zacznie nam się chcieć. Dlatego naprawdę nie polecam martwienia się na zapas. Sam widzę to po sobie z perspektywy czasu. Im więcej myślałem o tym, czy akurat dziś i akurat teraz nie będę mieć sensacji, tym było gorzej. Oczywiście jeżeli od rana mam sensacje jelitowe, to nie sposób nie myśleć, ale chodzi o to, by nie martwić się zawczasu. I pod żadnym pozorem nie włączać myślenia "a co będzie jeżeli mnie teraz pogoni?". Po prostu o objawach proponuję myśleć dopiero w momencie, gdy nas rzeczywiście dopadają.
Kolejnym ważnym czynnikiem zmniejszającym nasz stres jest to, by wiedzieć, gdzie mamy najbliższą toaletę. Na ogół poruszamy się po stałych trasach, więc warto poświęcić chwilę czasu na ich poznanie. Okazuje się, że toaleta bywa częściej, niż nam się wydaje. Daje nam to olbrzymi komfort - jak czujemy, że zaczyna być z nami źle, to od razu wiemy gdzie się udać i pozbawiamy się stresu szukania, biegania, tracenia zbędnego czasu.
Bo tak naprawdę dlaczego może się nam zdarzyć wypadek? Osobiście kiedyś podzieliłem to na trzy typowe sytuacje:
a) problemy początkującego IBSowca, czyli biegunka nas zaskakuje i nie podejrzewamy, że może nas pogonić w trybie tak pilnym. Przerabiałem. Zazwyczaj mija dość szybko, oczywiście o ile uczymy się naszego organizmu.
b) nie wiemy gdzie jest najbliższa toaleta - i tracimy zbędny czas na jej szukanie, biegamy bez celu i w końcu przekraczamy nasze możliwości wytrzymania. Przerabiałem. Najprostszym sposobem jej uniknięcia jest dokładne poznanie tras, po których się poruszamy.
c) splot pechowych okoliczności. Przerabiałem. Niby wiemy gdzie jest toaleta, niby wiemy ile czasu potrafimy wytrzymać. Ale po prostu mamy wyjątkowego pecha do okoliczności - albo korek jest taki, że utknęliśmy na amen i nic nie możemy zrobić, albo toaleta o której wiedzieliśmy jest akurat zamknięta, albo jest do niej wielka kolejka. Trudno, na to się nic nie poradzi, jak ktoś ma pecha, to go ma.
Poza tym jeżeli ktoś ma w swojej głowie poważne objawy awarii, to polecam nosić przy sobie "zestaw awaryjny" - majtki i spodnie na zmianę plus mokre chusteczki do ogarnięcia się. To zawsze stwarza nam w głowie dodatkowe poczucie bezpieczeństwa, bo czym innym jest nawet nie zdążyć, ale mieć się w co za chwilę przebrać i nie zdążyć i musieć tak jechać przez pół miasta. Do tego oczywiście polecam strój maskujący ewentualne problemy, czyli ciemne, a najlepiej czarne spodnie.
Zaś pieluchomajtki - OK, nie używałem, ale osobiście odradzam. Choć muszę przyznać, że w chwilach zwątpienia we własne zwieracze zacząłem trochę szukać informacji na ten temat, bo w sumie też to rozważałem. Ale okazuje się, że doświadczenia innych użytkowników skutecznie mnie do tego zniechęciły, gdyż wady zdecydowanie przewyższają zalety. Jedyną ich zaletą jest to, że zatrzymują "mechanicznie" kupę i ewentualnie zapobiegają dorobieniu się brązowej plamy z tyłu spodni. Natomiast nie zatrzymują zapachu, więc dalej mamy z tym realny problem. Poza tym kupa nie jest przez pieluchomajtki absorbowana, więc dalej ona tam fizycznie tkwi i dalej musimy się jej bardzo szybko pozbyć. Dalej, okazuje się, że jeżeli mamy bardzo wodnistą biegunkę, to pielucha potrafi przeciec dołem i kompletnie ubrudzić spodnie. Tak naprawdę "funkcjonalnością" na wypadek awarii nie przewyższa znacząco zabudowanych majtek, pomijając kwestię plamy na spodniach, która zdarza się tylko przy naprawdę rzadkiej kupie. Wreszcie - nie oszukujmy się, pieluchę trzeba jakoś ukryć pod strojem, niektóre modele ponoć potrafią wydawać jakieś dziwne szeleszczące dźwięki - nie mam pojęcia czy rzeczywiście i na ile, ale jednak jakaś sytuacja nagłego pochylenia się i wystający znad spodni rant pieluchy = naprawdę stresująca sytuacja. No i do tego koszt, nie sprawdzałem ile kosztują, ale zważywszy, że potrzeba co najmniej 1 dziennie - albo w sumie i 2, gdyby założyć, że ściągamy taką przed wejściem do pracy, niezależnie czy użytą, czy nie - może wyjść drogo.
W sumie wychodzi na to, że pieluchomajtki są przyzwoitym rozwiązaniem, ale tylko o ile musimy w nią zrobić siku, według wielu osób do kupy nie nadaje się kompletnie. Poza tym noszenie jej na wszelki wypadek gdy się wcześniej nie miało co najmniej kilku poważnych awarii w majtki wydaje mi się mocno przesadzone.