przez Krzych » 17 wrz 2014, o 23:49
Witam,
Od początku tygodnia zastosowałem ostateczne rozwiązanie ze swojego planu walki z zespołem jelita drażliwego. Po ponad 3 latach stwierdziłem, że nie ma sensu psychicznie dręczyć samego siebie przed każdym porannym wyjściem, odliczać czasu, liczyć wizyt w toalecie, ogólnie mówiąc stresować się dzień w dzień. Postanowiłem zastosować sposób teoretycznie radykalny, ale z drugiej strony bardzo logiczny i jak się okazało skuteczny.
Mój plan dnia wygląda tak:
23.30 - pobudka
0.00 - pierwszy posiłek
3.00 - drugi posiłek
6.00 - trzeci posiłek
9.50 - czwarty posiłek
12.25 - przekąska
15.00 - piąty posiłek
16.00 - sen
Jak mówiłem, stosuję ten plan czwarty dzień. Jak na razie jestem zachwycony jego skutecznością.
Kto z was nie chciałby mieć rano siedmiu, ośmiu czy nawet dziewięciu godzin do wyjścia? Kto nie chciałby wstawać bez stresu, bez zmartwień, wychodzić z domu bez dolegliwości, bez strachu? Myślę, że oddalibyście dużo, żeby poczuć się tak chociaż przez jeden dzień. Sposób, który opisuję umożliwił mi takie poczucie. Brak stresu, brak strachu, poczucie bezpieczeństwa, pewność siebie. Zapomniałem już co to wszystko znaczy, a teraz zaczynam to na nowo odkrywać. Dolegliwości zmniejszyły się diametralnie. Nawet po wstaniu nie jest już tak źle jak było. Dolegliwości nie utrzymują się godzinami, a co najważniejsze nie muszę za chwilę nigdzie wychodzić w okresie najtrudniejszym w całym dniu, czyli zaraz po wstaniu, kiedy dolegliwości są najsilniejsze. Wstawanie 2 czy nawet 3 godziny przed wyjściem na wiele się nie zdało. Uznałem, że nie ma powodu, aby dalej się tak męczyć i postanowiłem spróbować "trybu nocnego", co było prawdopodobnie moją najlepszą decyzją przez całą chorobę. Do takich decyzji doliczyłbym jeszcze przejście na dietę wegańską, ale to przy codziennym porannym stresie i zadręczeniu chorobą też nie dawało takich efektów, jakie daje teraz.
Oczywiście nie jest to jeszcze "cud miód" jak to mówią, bo to dopiero 4 dzień. Nadal trochę trudno mi zasnąć, a wstaję też około 40 min do 1 godziny później niż zaplanowałem. Organizm potrzebuje czasu na aklimatyzację, tak więc na razie trudno doszukać się jakiejkolwiek regularności w objawach. Pierwszego dnia przez kilka pierwszych godzin nic, a 2 stolce o godz. 8.00, drugiego dnia stolce i po wstaniu i o ok godz 7.00, wczoraj nic po wstaniu a dwa około 6.00, a dzisiaj znowu stolce po wstaniu. Tak jakby na zmianę, nie wiem jeszcze jaka jest specyfika tego wszystkiego. Zauważyłem też, że organizm nadal jakby pamięta, że w godzinach 6.00-8.00 musi zrobić jazdę... Nie jest to oczywiście takie coś jak wcześniej, ale jednak wyraźnie idzie odczuć pogorszenie w tych godzinach, nawet jeżeli wszystko zostało już załatwione po wstaniu. Jednak z dnia na dzień dzieje się to coraz wcześniej, więc prawdopodobnie wszystko się zrówna po dłuższym czasie i wróci do stanu sprzed zmiany trybu, czyli objawy zawsze i bezwzględnie zaraz po wstaniu, a nie tak jak teraz, ze co drugi dzień przez pierwsze 5-6 godzin czuję się jak zdrowy człowiek. Nie obywa się jednak bez negatywnych stron, ale plusów jest więcej i są ważniejsze.
Plusy:
+ogrom czasu od wstania do wyjścia
+zmniejszenie dolegliwości, a przynajmniej zmniejszenie ich znaczenia
+masa czasu dla siebie
+cisza, spokój, świeże i chłodne powietrze, po prostu noc
+reszta świata a przynajmniej kontynentu śpi, rozkoszna samotność(jak dla kogo)
+zacznie więcej energii(niebieskie światło "budzi" nas dopiero gdy wychodzi słońce, a dla mnie to jest południe, więc dostaję poranny zastrzyk energii w połowie dnia, kiedy jest najbardziej potrzebny, dzięki czemu nigdy nie jestem zmęczony)
Minusy:
-trudności z zasypianiem(hałas, ludzie, hałas, ludzie, jeszcze raz hałas i jeszcze raz ludzie...)
-trudności z załatwieniem spraw późnym popołudniem, jeżeli zaistnieje taka konieczność
-stosunki towarzyskie przy IBS wynoszą 0, a na tym trybie -1. Innym to przeszkadza mniej, innym bardziej, sprawa indywidualna.
-gdyby ktoś jakimś cudem nie miał co zrobić przez te 8 godzin do wyjścia to troszkę się wynudzi. Ale czy to jakaś różnica, nudzić się w nocy przed wyjściem, a nudzić się popołudniu po powrocie?
Słowem podsumowania, potrzebuję jeszcze czasu na zrozumienie specyfiki życia w takim trybie i zaaklimatyzowanie się w nim, ale jeżeli dalej tak to będzie wyglądać, to zaryzykuję stwierdzenie, że znalazłem rozwiązanie dla swojej choroby i niedługo prawie przestanie być ona problemem.
Zachęcam do wypróbowania.