Zmagałam się z IBS przeszło 5 lat. Ciągły stres przed porankiem, przed wyjściem do szkoły, przed załatwieniem się w szkole, przed "zbezczeszczeniem swojego wizerunku" niczym Kim który przecież nigdy nie robił kupy
. Gdy już musiałam załatwić się w szkole było to równoznaczne z zawałem serca. Strach przed ocenieniem mnie. Bałam się że ktoś mnie usłyszy i że będzie się ze mnie śmiał. Ja wiem i Ty drogi czytelniku że to jest głupie. Teraz to wiem, ale czlowiek w panice nie myśli racjonalnie. Moje trzy lata gomnazjum to ciągła walka z porankiem. Ciągłe wstawanie o 5 rano, mimo że do szkoły miałam na 8. Żeby tylko zdążyć się załatwić przed wyjściem. Skurcze i przelewanie się w brzuchu, skurcze które nieraz zginały mnie w pół i nie pozwalały mi wstać. Chodziłam do ubikacji rano 10 razy! Plakałam nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Skończyło się na tym że paczka stoperanu była na dwa dni. Bez niego nie umiałam funkcjonować, nigdzie się bez niego nie ruszałam. Chodziłam do lekarza, znacie to. Wszystkie badania w normie.
Kochani IBS to choroba psychiczna, wyjaśnię wam to na przykładzie anorektyczki lub bulimiczki. Taka osoba potrafi zwymiotować nie wkładając sobie palców do gardła dzieję się tak ponieważ mózg wizualizuje sytuacje. Ta zdolność przydaje się gdy myślimy abstrakcyjnie, planujemy i przewidujemy. W przypadku jej zachwiania dochodzi do sytuacji w której podświadomość przejmuje kontrole nad autonomicznym układem nerwowym odpowiedzialnym za skurcze min mięśni gładkich. Skupcie się i przypomnijcie sobie sytuacje w której pierwszy raz doświadczyliście działania IBS. Jakie uczucie wam towarzyszyło? Chęć ucieczki prawda? Uczucie że zaraz narobicie w spodnie? Że wszyscy obecni was wyśmieją? Zrozumcie że inni ludzie mają gdzieś co się z wami dzieje w danej chwili. IBS nie da się wyleczyć dulcobisem ani
Sanprobi. Pomaga wam na chwile ale to tylko placebo. CHWYĆ DEMONA ZA GARDŁO. Czasami trzeba osiągnąć dno, stracić pracę i miłość żeby podjąć walkę. Najtrudniejsza jest walka z samym sobą.
Po pierwsze nie możesz się bać. Wiem że to trywialne ale tak własnie jest. Powiedz sobie zesram się to trudno, będę obstany. Wiesz że się nie zesrasz, ale pozwól swojemu mózgowi zaakceptować skutek.
Po drugie: Zacznij rozmawiać o swoim problemie to co znajome mniej przeraża. Powiedz przyjacielowi że ostatnio zaliczyłeś wielką sraczkę rano i razem się z tego pośmiejcie ( wiem że to trudne ale MUSISZ się nauczyć z tego śmiać)
Po trzecie: Odstaw cały ten syf który bierzesz. On nie pomoże.
Po czwarte: odwiedź psychologa i powiedz mu szczerze o problemie. Dobry psycholog powie Ci dokładnie to co ja teraz i nauczy Cie radzić sobie ze stresem
Po piąte: Zacznij się uśmiechać i wychodzić do ludzi.
Po szóste: zawsze powinieneś mieć jakąś drogę ucieczki, jeśli studiujesz wybieraj raczej krzesło na wylocie, podróżuj raczej pociągiem niż autokarem, zaplanuj sobie toalety w pobliżu miejsca gdzie się udajesz i wizualizuj sobie sytuacje co bedzie gdy demon Cie dopadnie. W początkowym stadium leczenia taka strategia da Ci poczucie bezpieczeństwa a potem będzie już tylko lepiej.
Po siódme: Przestań się ograniczać nie pozwól IBS ustalać Ci życia. Nie daj się! Jeśli jesteś zestresowany Validol bardzo pomaga, weź tabletkę przed randką
będziesz mieć pewność że cokolwiek się nie stanie to zdążysz.
DAJ SOBIE POMÓC! BĘDZIE DOBRZE! PISZ I NIE WSTYDŹ SIĘ PROSIC O POMOC!