Cześć,
Mam 32 lata. Zarejestrowałem się na tym forum tylko po to, żeby dać innym nadzieję, bo ja sam nie raz traciłem wolę do walki.
W skrócie:
Zachorowałem niemal równie 5 lat temu, mając 27 lat - IBS pojawił się jako efekt walki z zapaleniem prostaty, które z kolei pojawiło się w skutek przeziębienia pęcherza (siłownia w zimie i treningi wytrzymałościowe oraz spacery do domu bez odtajania; tak się kończy głupota )
Z zapaleniem prostaty walczyłem ponad 2 lata. Niestety długo przyjmowałem bez osłony antybiotyki (chyba po raz pierwszy od dzieciństwa, do tego czasu byłem okazem zdrowia fizycznego i nie interesowały mnie takie rzeczy jak 'osłony'). Antybiotyki zwalczyły główną infekcję (która przerodziła się w przewlekłe zapalenie prostaty, z którym walczyłem jeszcze 2 lata) ale niestety mocno odczuły to moje jelita.
Od tego momentu zacząłem mieć poważne problemy z trawieniem pokarmów przejawiające się IBS typu naprzemiennego (ale głównie tzw. 'zaparta biegunka'). Przeszedłem długą drogę - badania (USG, kolonoskopia), suplementy diety, unikanie tłustych pokarmów, dieta bezglutenowa, IBS Sanprobi, który pozwolił mi prowadzić jako tako życie przez ten okres czasu. Ograniczanie stresu pomagało o tyle, że czułem się czasem naprawdę dobrze, ale nigdy świetnie, nigdy zdrowy. Po prostu dolegliwości były przeciętne i przyzwyczaiłem się do nich na tym poziomie.
Niestety życie jest stresogenne, a i IBS Sanprobi przestał po paru latach być skuteczny - te 'złe' bakterie w jelitach po prostu uodporniły się na inwazję tych (dla mnie) dobrych.
Choroba wpłynęła w dość dużej mierze na moje życie zawodowe i osobiste, ale zdolności pozwoliły wyjść z wielu przeciwności obronną ręką.
Ostatnio jednak było naprawdę źle - zawirowania w życiu osobistym, w pracy było ciężko, pojawiły się inne problemy - IBS którego nie mogłem już
ogarnąć probiotykami zaczął mnie pokonywać (Sanprobi przestał pomagać, Dicoflor nie był w stanie nic zdziałać). Teraz jednak, gdy przypomnę sobie te wszystkie słowa lekarzy o tym, że przyczyną jest moja psychika i stres, chce mi się śmiać.
Pomogła dieta SCD (Specific Carbohydrate Diet). W tym momencie jestem na niej już 3 tygodnie i już czuję się jak człowiek w 95% wyleczony (myślę, że za parę tygodni będzie jeszcze lepiej).
Należy:
a)jej ściśle przestrzegać w zakresie NIE SPOŻYWANIA produktów mącznych lub takich, które zawierają dużo skrobi!
b)przejść przez etap rekalibracji jelit (to jest to kilka dni kiedy czujemy się gorzej i wydaje się, że nic nie pomaga)
Nie jestem w stanie tego wytłumaczyć, aktualnie nie suplementuję się w żaden sposób poza przyjmowaniem cynku (mam dalej dużo stresu w pracy - mimo to czuję się w zasadzie zdrowy), nie ostrzeliwałem się też żadnymi antybiotykami.
Co konkretnie pomogło:
- wyeliminowanie zbóż w każdej formie (ryż, kukurydza, pszenica, żyto, jęczmień, owies etc. + ziemniaki ze względu na skrobię), nie jem chleba, nie jem ryżu, nie jem żadnej kaszy
- w zasadzie jem głównie ryby (przeważnie wędzone bądź pieczone), mięso, jaja kurze (każda forma), dozwolony nabiał (jest tego sporo, wcześniej unikałem), dozwolone dietą SCD warzywa (za wyjątkiem ziemniaków) i owoce (głównie banany)
- unikam laktozy
- jem dużo miodu (teoretycznie więcej niż powinienem wg rozpiski diety)
- jem już orzechy (przez pierwszy tydzień unikałem)
- jem sporo zieleniny, piję wodę z sokiem z cytryny w niewielkich dawkach żeby uniknąć zagrzybienia jelit
- pozwalam sobie na jedzenie sporych ilości gorzkiej czekolady (w zasadzie głównie taka)
- piłem już alkohol z niedozwolonymi cukrami (syrop glukozowo-fruktozowy, duży wróg IBS-owców), bez derywacji pod względem negatywnych efektów w stosunku do ludzi zdrowych, którzy też go pili
- przyjmuje normalne ilości napojów (ostatnio zacząłem pić trochę więcej wody)
- dalej się nie wysypiam, dalej się denerwuję w pracy, mimo to ponad takie 'zmęcznie z niewyspania' nie odczuwam dolegliwości jelitowych ponad normalne efekty zmęczenia (przynajmniej takie mam mgliste wspomnienia z okresu jak jeszcze byłem zdrowy),
Jeżeli ktoś ma podobne problemy to zalecam przede wszystkim odrzucenie zupełnie produktów mącznych - chleby (i glutenowe i bezglutenowe), pizze, fast-foody, produkty gotowe - wszystko to dla człowieka z IBS zabójcza mieszanka.
Myślę, że wiele osób może mieć przy tej metodzie wątpliwości ponieważ pierwszy tydzień tak radykalnej zmiany diety daje dziwne, w zasadzie nieprzyjemne odczucia - przede wszystkim nagle męczą człowieka zaparcia, bóle brzucha (jelita się rekalibrują), w dodatku umierają te bakterie które trawiły ogromne ilości produktów mącznych - można więc powiedzieć, że mimo braku przyjmowania antybiotyków w jelitach uderza kometa proporcjonalnie efektem do zagłady dinozaurów 65 mln lat temu i jak najbardziej się to czuje - przez pierwszy tydzień człowiek czuje się raczej źle, ja byłem na granicy wzięcia w pracy L4.
Po etapie intro (trzeba niezwykle ściśle przestrzegać wtedy tej diety) - w moim wypadku było to jednak tylko ok. 10 dni - jest już znaczna poprawa i można złapać się za trochę inne produkty. Teraz po prawie 3 tygodniach czuję że wygrałem potężną bitwę która w zasadzie kończy wojnę jeżeli tylko nie wrócę do starych nawyków żywieniowych (podejrzewam, że moje jelita nie są już w stanie wrócić do diety sprzed choroby, nawet po długim przebywaniu na diecie SCD).
Myślę, że wegetarianie i weganie którzy mają tego rodzaju problemy nie mają tutaj wyjścia - po prostu muszą jeść mięso. W trakcie swojej walki z IBS miałem etap -wege/bezglutenowy i czułem się wtedy źle.
Jeżeli chodzi o budżet to dieta SCD nie jest droga - owszem, poszczególne posiłki podstawowe (śniadanie, obiad, kolacja) najprawdopodobniej wychodzą drożej, natomiast z racji ograniczenia spożycia niezdrowych produktów opartych o zmieniaki i zboża (chleby, ciasta, czipsy, wszelkiej maści drożdżówki, ciastka etc.) portfel tej diety nie odczuwa, natomiast człowiek czuje się zrestartowany w ciągu kilkunastu dni.
Ubiegając pytanie o to czy czuję się głodny, czy dojadam: na początku było odczuwalne ssanie w żołądku; organizm był uzależniony od trucizny czyli od wszelkich produktów mącznych; aktualnie po spożyciu odpowiedniej dawki kalorii w inny sposób (np. więcej sera/mięsa/jajek) nie odczuwam żadnego głodu/ssania w żołądku
Czy schudłem? W skutek IBS-D w ciągu 5 lat schudłem o 8 kilo, połowa z tego to były pewnie mięśnie, aktualnie powoli odzyskuję wagę ciała (wzrosła o 2,5 kilo od momentu zmiany diety na SCD, która jest rzekomo dietą odchudzającą...)
Koszt leków: 0 złotych., jeżeli kogoś to interesuje tak jak mnie to może kupić cynk za kilka złotych w aptece i magnez (również za kilka złotych, unikać suplementów sztucznie słodzonych). Myślę, że to może bardzo pomóc osobom z IBS-typ mieszany/rozwolnieniowy (w moim wypadku często tzw. 'zaparta biegunka').
Jeżeli ktoś będzie miał jakieś pytania to chętnie pomogę.