U mnie zaczęło się jakieś 4 miesiące temu. Albo może - rozkręciło się na dobre.
Bo właściwie już wcześniej były sporadyczne objawy. Czasem mnie coś zabolało
czasem skręciło ale to dosłownie raz na kilka tygodni czy miesięcy i praktycznie
nie zaprzątało mi to głowy.
Od listopada 2013 jest padaka. Najpierw zauważyłem częstsze gazy, musiałem
odchodzić na stronę, do tego oczywiście wspaniałe bulgotanie w kiszkach.
Miałem sporo stresu w pracy i nagle zauważyłem że coś często muszę biegać
do toalety. Jak już dobiegłem to było tak że albo wymęczyłem małą papkowatą
ilość, albo nic nie mogłem wymęczyć (fałszywy alarm) albo pojawiała się
wodnista biegunka (ale to rzadko). Zaczęło mnie pobolewać lewe podbrzusze.
Po jedzeniu czuje się lekko obolały i też mnie goni.
Od razu pomyślałem że to IBS bo jestem raczej podatny na reakcje nerwicowe
i jakieś psychosomatyczne cyrki, Ale po miesiącu nie było żadnej poprawy a
wychodzenie z mieszkania podczas gdy człowieka w najmniej oczekiwanych
momentach nęka parcie stało się kłopotliwe.
Zaczęła się moja wędrówka po lekarzach. Moja strategia jest taka: chce
zebrać wszystkie badania. I z tym pakietem iść do jakiegoś sprawdzonego
gastrologa.
Co zbadałem do tej pory:
Kalprotektyna wyniki 48 (genoxa), 42 (instytut mikroekologii)
Gastroskopia - NORMA (dosłownie taki opis)
Helikobakter - (+)
Kolonoskopia - makroskopowo OK, wycinki w trakcie badania
Pasożyty - nie ma
Candida (++)
Posiew kału - w trakcie
SIBO - nie stwierdzono
Leki:
Immodium - sporadycznie się tym ratuję jak mi coś burczy albo jest biegunka
Spasmolina - przed posiłkiem pomaga na parcie poposiłkowe.
Duspatalin retard - mam ale nie testowany.
Ogólnie mam jakieś dziwne opory przed braniem lekarstw. Mam wrażenie że
to takie trochę zamiatanie problemu pod dywan i boje się "uzależnienia",
Od kilku dni serwuje sobie takie połączenie:
Witamina B complex, Wit C, Multiwitamina,
Sanprobi IBS,
Multilac,
wyciąg z czosnku, Fluconazol na Candide.
Mam teorię że faszerując się cukrem i przeżywając stresy, kiepsko się
odżywiając doprowadziłem do zaburzeń w mikroflorze jelitowej.
Chce ją odbudować i wzmocnić odporność.
Czekam właśnie na wynik badania wycinka z kolono i sam już nie wiem.
Jakby nie było jest badziewnie. Jak wyjdzie NZJ będzie badziewniej.
Zawsze byłem domatorem i to się dobrze składa bo aktualnie socjalizacja
i jakieś wyprawy nie wchodzą w grę. Cholernie meczy mnie już to wszystko.
Skurczowe bóle, zwariowane bulgotanie i parcie. Praktycznie bez
wytchnienia od 4 miesiecy.
Niedawno zaliczyłem 2 ataki takich skurczów że musiałem się zwalniać
z pracy. Za drugim razem skurcze poprzedziły totalne rozwolnienie -
godzina siedzenia w kiblu, zimny pot, nudności. Tak bolało że myślałem
nad wezwaniem pogotowia.
Śpię kiepsko. Schudłem 7 kg to ponoć sygnały alarmowe, co dodatkowo
nakręca stresa.
Właściwie jedyna poprawa była po czyszczeniu do kolono. Przez jakieś
3 dni później czułem się w miarę normalnie ?! ktoś też to u siebie zauważył?
Ciekawe w czym rzecz.
Dobra wygadałem się, pojęczałem.
Fajnie że jest takie forum!
Pozdrawiam