Witam,

Przesyłam zeskanowane z książki "Odżywianie dla zdrowia" Paula Pitchforda dwie tabelki dotyczące prawidłowego łączenia posiłków. Przestawiają one podstawy wiedzy o odżywianiu. Więcej napiszę jak dostanę książkę. Na razie skany pobrane z internetu:

Podział pokarmów:



Przykłady na to co z czym się łączy, plan A dla lepszego trawienia i plan B dla maksymalnej strawności:





Podstawowe rzeczy. Tym, którzy "nie są zwolennikami ograniczeń niekoniecznych" się nie przyda, ale może ktoś się tym zainteresuje i spróbuje się do tego zastosować.

Nie polecam sprawdzania czym skutkuje nieodpowiednie łączenie pokarmów i w co zamieniają się te niestrawione resztki.

Odkopuję temat. Czy ktoś z Was stosował jakiś wariant diety rozdzielnej? Ostatnio natknąłem się na jakieś artykuły o niej o cholera... Ma to sens

Jar0 napisał(a):Odkopuję temat. Czy ktoś z Was stosował jakiś wariant diety rozdzielnej? Ostatnio natknąłem się na jakieś artykuły o niej o cholera... Ma to sens

Nie, nie ma to sensu, ponieważ praktycznie w każdym produkcie występują aminokwasy (białka), węglowodany w różnych formach oraz tłuszcze. Natura "nie produkuje" produktów o wyizolowanych makroskładnikach. Jedynie człowiek je produkuje jako np. wyizolowane oleje, które są już produktem w zasadzie niewystępującym w przyrodzie. Dlatego też organizm ludzki, żyjąc na tej ziemi, ewoluował w ten sposób, by efektywnie trawić wszystkie makroelementy jednocześnie (pierwszy homo sapiens nie posiadał wyciskarki do oleju, ani też maszyny do ekstrakcji sacharozy z buraków cukrowych).
Diety te są bezsensowne już na poziomie ich założeń, gdyż mijają się z rzeczywistością.

Dla przykładu, patrząc na wyżej zamieszczone skany, można od razu zauważyć głupotę wiejącą z tych tekstów. Rośliny strączkowe klasyfikowane są jako białko (tak, posiadają w miarę dużo białka), podczas gdy zawierają o wiele więcej węglowodanów niż białka. Jak więc niby prowadzić taką "dietę rozdzielną"? Wszelkie te książki o dietach cud to najczęściej nie podparte żadnymi faktami naukowymi naturopatyczne brednie.